wtorek, 21 czerwca 2016

1

Stwierdziłam, że zacznę od tego, co od jakiegoś czasu cholernie mnie męczy.
Wakacje. Przyjemne słowo, prawda? Przywołuje wspomnienia, daje nadzieję i motywacje. Czujecie to ciepło w sercu? Nie możecie się doczekać, prawda? Miałam tak do czasu. 
Boję się. Najzwyczajniej w świecie się boję. Mam za dużo wyobrażeń, oczekiwań i nadziei. Co jak dostanę z pięści w brzuch? Jeśli nie będzie tak jak sobie to wyobrażałam, chociaż w najmniejszym stopniu? Będę bardzo rozczarowana. Będę czuć się beznadziejnie. Wiem to, czuję to. Znam siebie na tyle, żeby to stwierdzić. Staram się myśleć o pozytywach, ba! Cały czas o nich myślę, ale po chwili nachodzą mnie raczej pesymistyczne myśli. Zdaję sobie sprawę, że to ''tylko'' dwa miesiące, które szybko mi zlecą. Obawiam się, że.. cholera.. nie będę mogła tak często spotykać się z chłopakiem i przyjaciółmi. Każdemu coś będzie wypadać, komuś nie będzie się niczego chciało, będziemy wyjeżdżać. Nie mogę przestać się tym zamartwiać. Jednocześnie ufam tym osobom, że będzie zajebiście, że się postarają. Ja będę dawać z siebie wszystko. Nie mam zamiaru przepierdolić tych wakacji tak jak poprzednich.
Druga sprawa, która szczerze mówiąc doprowadza mnie do płaczu. Nie będę przytaczać całego problemu, z którym borykam się od paru lat, bo ci, którzy mnie znają dobrze o nim wiedzą. Gdy wakacje się skończą to polegnę, po całej linii. 5, 4, 3, 2, 1 - leżę i się kurwa nie podniosę. Te kurwy mogą mnie ciągnąć za sobą po chodniku, ale nie wstanę. Moje serce będzie się wydzierać jak pięciolatek w sklepie z zabawkami. Oni mnie zmordują. Planują już końcówkę sierpnia z powtórkami. A rok szkolny? Nie, nie chcę sobie tego wyobrażać. Więcej nauki, korepetycji, co równa się z tym, że praktycznie w ogóle nie będę mieć dla siebie czasu. Mam nadzieję, że tylko wydaje mi się, że będzie tak tragicznie, ale naprawdę na ten moment czuję, że się wypaliłam. Obym na wakacje odzyskała siły, dlatego tak mi zależy, by wszystko poszło zgodnie z planem.
Nie wiem czy się poddam czy mimo ran będę walczyć dalej. Dlaczego rodzina nie może być dla mnie wsparciem tylko wręcz odwrotnie? Przeżujcie mnie i wyplujcie - żyję? Ok, tylko gumy z ziemi się nie podnosi. Już jest wystarczająco skatowana. Mam mętlik w głowie. Czy to tylko mój punkt widzenia? Czy inna osoba dałaby radę na moim miejscu? Powinnam być silna? Muszę? Stać mnie na to? A może czekać na pomoc? Zrezygnować? Poddać się? Na pewno jest jakieś wyjście, ale czy uda mi się do niego dotrzeć? Za dużo pytań, za mało odpowiedzi. Cholera, jestem tylko dzieckiem. Skoro tak mnie postrzegacie to dlaczego traktujecie mnie jak skałę? Narządy też mają uczucia i jestem na to żywym dowodem. W tym roku szkolnym nie mam czasu na załamanie nerwowe. Te egzaminy są ważne. Może mam głupie nastawienie, ale tak naprawdę nie muszę osiągnąć nic wielkiego. Chcę tylko stąd odejść. Kiedy i dokąd? 
Nie mam pojęcia, byle by jak najszybciej. 
~~~
Dużo osób uważa, że są większe i mniejsze problemy. Gówno prawda. To zależy od nastawienia i psychiki. Każdy inaczej reaguje na różne sprawy. Każdy różnie przeżywa różne sytuacje. Co jest normą dla pająka, jest koszmarem dla muchy. Dlatego chcę was uczulić na wyśmiewanie się z cudzych słabości. Nie wiecie jak potrafi się czuć druga osoba. Nic nie wiecie, więc nie macie prawa się wypowiadać. To tak dla sprostowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz